"W SAMYM ŚRODKU ZIMY" ISABEL ALLENDER- NIESZABLONOWE POSTACI, HISTORIA ORYGINALNA

tytuł: "W samym środku zimy"
autor: Isabel Allende
tytuł oryginału: "Mas alla del invierno"
tłumaczenie: Katarzyna Majkowska
liczba stron: 352
ISBN: 978-83-2871-053-5
data wydania: 17 października 2018
wydawnictwo: Muza
https://muza.com.pl/proza-obca/3075-w-samym-srodku-zimy-9788328710535.html


Na wstępie muszę zaznaczyć, że trzymałam tę książkę w prezencie, chyba sama bym się na nią nie zdecydowała, a szkoda. Lektura ta była dla mnie miłym odkrycie.
Zacznę od autorki, z która miałam po raz pierwszy do czynienia. Wcześniej słyszałam tylko o jej książce "Dom duchów", która była wielkim sukcesem. Isabel Allende zaliczana jest do nurtu tzw. "realizmu magicznego". W swoich książkach odwołuje się do wierzeń i tradycji krajów iberoamerykańskich. Porusza także tematykę przemian historycznych i politycznych w krajach Ameryki Łacińskiej.

Akcja "W samym środku zimy" rozgrywa się współcześnie (rok 2016) w Nowym Jorku. Losy trojga ludzi sprowadzają ich do zimnego mieszkania na Brooklynie, podczas wielkiej śnieżycy, i splatają nieodwracalnie. Aby poznać bliżej historię bohaterów przenosimy się do Chile, Gwatemali, Wenezueli i Meksyku, co było dla mnie największą niespodzianką. Czyli nie mamy tutaj wyłącznie śnieżnego, zimowego klimatu, przenosimy się w ciepłe rejony świata.

"Zieleń, cały świat w zieleni, bzyczenie komarów, wrzaski kakadu, szmer wiatru w trzcinach, lepki aromat dojrzałych owoców, swąd palonego drewna i zapach prażonej kawy, gorąca wilgoć na skórze i w snach (...)"

Zdecydowanie za rzadko sięgam po książki w tej tematyce i kraje te są mi obce. Ich historia, tradycje i wierzenia są jednak bardzo ciekawe i tak inne od naszych, że niekiedy intrygujące.

W powieści zawarto kilka wątków przemian politycznych tych krajów oraz obraz życia ich zwykłych mieszkańców, który, nie ma co ukrywać, sielski nie był. Nic więc dziwnego, ze wielu mieszkańców tych krajów zdecydował się na emigrację. O tym również jest ta książka. Jedna z bohaterek Evelyn przemierza długą i trudną drogę z Gwatemali do Stanów Zjednoczonych, aby ratować swoje życie.

To także książka o dojrzałości i miłości, a co za tym idzie dojrzałej, prawdziwej miłości. Tylko czy bohaterowie, tak różni od siebie na pierwszy rzut oka, się na nią zdecydują?

"Przy niej z kalendarza Richarda zniknęły całe dekady i znów miał osiemnaście lat. Wydawało mu się, że już się uodpornił, a tu nagle zmieniał się w młodego chłopaka, ofiarę hormonów." 

"Była po pięćdziesiątce, ale do tej pory czuła się tak, jakby miała trzydzieści lat. Starzenie się i umieranie były dla niej abstrakcją, czymś, co przytrafiało się tylko innym."

Znajdziemy tutaj także wątek kryminalny, a książka trzyma w napięciu. Byłam szczerze zaskoczona podejściem jednej z bohaterek, czyli dojrzałej Chilijki o imieniu Lucia do kwestii morderstwa. Jej filozofia życia jest wyjątkowa i skłoniła mnie do głębokiej refleksji. Chciałabym kiedyś być tak pogodzona ze sobą, swoim życiem jak jednak z głównych bohaterek.
Według mnie postaci zostały rewelacyjnie wykreowane i są bardzo oryginalne, podobnie jak tematyka. Do tego autorka doskonale operuje słowem i uczuciami czytelnika. Wszystko to sprawia, że książka jest interesująca i "inna niż wszystkie".

"Serce nie pęka jak jajko. A może byłoby lepiej, żeby pękło i żeby wylały się wszystkie uczucia? To cena, jaką się płaci za dobrze przeżyte życie (...)"

"Jedynym lekarstwem na tyle nieszczęścia jest miłość. To nie siła ciążenia trzyma świat w równowadze, tylko spoiwo, jakim jest miłość."




"Kładł do głów swoim studentom, że porządek to sztuka istot racjonalnych i polega na nieustannej walce z siłą odśrodkową, bo naturalna dynamika wszystkiego, co istnieje, opiera się na ekspansji, mnożeniu się i chaosie."

***
"Potrzebującego nie pyta się, kim jest ani skąd przybywa, Richardzie. W nieszczęściu wszyscy jesteśmy tacy sami."

Komentarze